czwartek, 19 maja 2016

Nie ważne na ile schodków wejdziesz. Ważne jak to zrobisz.

Maj pięknie przeplata piękną pogodę z szaroburą w otoczeniu najpiękniejszych barw w roku. Mam wrażenie, że co roku miesiąc ten próbuje robić mi figla w postaci solidnego kopa w tyłek. Stara się mną potrząsnąć na tyle bym mogła do reszty zgłupieć. Teraz przesadził. Ale i tak lubię jego piękne barwy. Nasycają radością w najgorsze i najsmutniejsze dni. Ma w sobie tę moc rozweselania twarzy i dawania siły. Pozytywnie.


Pozytywnie wygląda pogoda, bo nawet kiedy pada trawnik, kwiaty w ogrodach nie zmieniają się. Realnie jest mniej dobrze. Moje barwy zmieniają się zbyt szybko. Raz po raz niby stabilizacja. Raz po raz znowu rozchwianie, nie pewność.
Po raz kolejny mi nie wyszło. Porażka. Totalna klapa. I powiem szczerze, nie umiem się z tym pogodzić. Pogodzić się, że przegrałam. Tak, przegrałam. Najbardziej sama z sobą. Wcześniej miałam siłę z tym walczyć. Ale teraz jestem skończona. Zawodowo. Przynajmniej w tej chwili nie mam siły o tym myśleć. Brak ofert pracy mi dodatkowo pomaga.
Chciałabym powiedzieć, że to moja wina, że zawaliłam, że dałam za ostro po hamulcach, że zrobiłam to i to. Ale nie zrobiłam. To jest właśnie w tym najgorsze. Postępowałam nie tylko zgodnie z sobą, z swoimi umiejętnościami, ale i z oczekiwaniami jakie mi stawiano.

Jednak po dłuższym zastanowieniu jestem w stanie powiedzieć, że nie żałuję żadnych z podjętych decyzji. Tych zawodowych. Może czasem podejmowano je za mnie, czego wymagała sytuacja, ale i tak uważam to wszystko za słuszne. Nie wynika to z mojej zbyt wielkiej pewności siebie, bo tego akurat mi brak. Ale z tego, że każda z nich była zgodna ze mną, z moimi zasadami, a przede wszystkim z prawdą.

Zawsze uważałam, że należy iść tak by można było spojrzeć sobie w twarz. Być może wiele na tym straciłam. Być może wiele mogłam mieć dzięki zdobyciu szeroko pojemnych cech rywalizacji, manipulacji i oszczerstw. Niestety nie posiadam ich. Choć był moment, w którym chciałam się ich nauczyć. Gdy próbowałam je mieć stawałam się zimnym kamieniem. Nie potrafię tak na dłuższą metę. Uschłabym wewnątrz jak Ci wszyscy je posiadający.

Przegrałam. Niektórzy twierdzą, że się poddałam. Możliwe, że tak jest. Choć bardziej wydaję mi się, że nie tyle poddałam się, co wybrałam lepszą z możliwych opcji, które miałam do wyboru. Wcale nie jest powiedziane, że w innym miejscu będzie mi źle czy gorzej, że nie znajdę nic dla siebie. W obecnej chwili wolę się skupić na rodzinie. To jest ta wartość, której nigdy nie odpuszczę. To jest mój sukces.
I nie ważne na ile schodków wejdziesz. Ważne jak to zrobisz.

3 komentarze:

  1. Też myślę, że się nie poddałaś... Trzeba mieć odwagę i siłę aby w dzisiejszych czasach pozostać sobą i żyć zgodnie z własnymi zasadami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby za odwagę była kasa, bo niestety, często przez tą odwagę coś się traci.

      Usuń
    2. Ale też coś się zyskuje. A pieniądze w życiu nie są najważniejsze (wiem, że to banalne).

      Usuń

Bardzo dziękuję za każde najmniejsze słowo. Proszę, nie bójcie się szczerości. Ściskam gorąco :)