sobota, 18 czerwca 2016

Książka "Słowa pamięci" Rowan Coleman - recenzja

W ostatnim czasie powróciłam do czytania. Oczywiście gdzieś tam między czasie czytałam, ale nie zawsze kończyłam. Chroniczny brak czasu robił swoje. Teraz miałam kilka dłuższych chwil dla siebie i z początku próbowałam przekonać się do czytnika, ale czytanie na nim nie sprawiało mi przyjemności, męczyło. Książka to książka. Lubię przekładać strony. Po prostu czuć, że czytam.


Z bibliotecznych półek uśmiechała się do mnie książka Rowan Coleman pod tytułem "Słowa pamięci". Nie mogłam tego zignorować. Jest to książka, którą warto przeczytać szczególnie wtedy, gdy zaczynamy wątpić w własne szczęście. Przyznam szczerze, że właście takiej lektury szukałam. Niestety, czasem zapominam i to jest dobre określenie. Zapominam, choć nie tłumaczy mnie żadna choroba.

Główną postacią powieści jest Claire, dorosła kobieta, która dopiero co odnalazła swoje szczęście u boku wspaniałego mężczyzny. Ma dwoje dzieci, wspierającą mamę i męża. Jej główną atrakcją w poukładanym życiu jest choroba, z którą borykał się jej ojciec. Wie co ją czeka, a raczej co czeka jej rodzine. Dodatkowo musi uporać się z swoimi decyzjami z przeszłości. Jest świadoma wszystkiego. Życie ucieka jej między palcami, pomału traci pamięć o z pozoru postych rzeczach lub sprawach i o najbliższych. Bliscy zaś zaczynają tracić ją. Zmierza każdym krokiem w swój świat, mimo że walczy i rozumie co się z nią dzieje.

Książka opowiadana jest na cztery głosy, które widzą sytuację z własnej strony. Greg, Claire, Catlin oraz Ruth opisują swoje emocje w zmianach jakie następują w ich życiu. Celem książki jest zapoznanie się z paskudną chorobą Alzheimer. Autorka powieści idealnie ukazuje relacje, emocje oraz skutki jakie przy niej występują. Nie jest to łatwa książka, choć język, którym została napisana jest przyjemny do czytania, co sprawiło, że skończyłam ją w jeden wieczór. Każda kartka to wór emocji nie tylko pozytywnych, ale i negatywnych. Płakałam, gdy bohaterka zapominała coraz więcej istotnych rzeczy, trzymałam kciuki za kolejny powród, prosiłam by jej mąż dostrzegał jej coraz rzadsze powroty do normalności, chciałam by choroba dała jej więcej czasu na cieszenie się cudownymi chwilami z kochającymi ją osobami. Kończy się na swój sposób happy-endem i jeszcze przez długi czas nie daje o sobie zapomnieć. Przypomina to co na co dzień niezwracamy uwagi, na to co jest ważne.

Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każde najmniejsze słowo. Proszę, nie bójcie się szczerości. Ściskam gorąco :)