środa, 28 grudnia 2016

Córeczko za bardzo gonisz

Ostatnie pół roku minęło mi naprawdę szybko. Dzień w dzień praca, dom, obowiązki i spełnianie pasji. Sielanka. Święta minęły zaskakująco miło, choć szykują się czarne chmury. W tle pojawiła się poważna choroba kogoś z rodziny. Troszkę przykro. Młoda osoba. Da sobie radę. Wszyscy trzymamy kciuki. Nie można inaczej. Po za tym ten rok był pełen atrakcji i chciałabym by następny był nieco spokojniejszy, by w następnym roku nikogo nie zabrakło, by nasi dziadkowie dali radę, by wszystko było dobrze. Ot tak, proste życzenie. By było dobrze.
Przed nami kolejny rok. Nie oczekuję od niego nic po za tym by było dobrze, by każdemu z nas się udało być szczęśliwym, zdrowym, by być w tym wszystkim razem.


W ostatnim czasie mam wrażenie, że coś mnie omija, że coś gdzieś, że mogę więcej, że chciałabym coś. No ale co? Właśnie. Ktoś by powiedział, że tak jak każda kobieta. A właśnie nie. Wiele kobiet wokół mnie ma już pełną listę celów, które chcą osiągnąć, wiedzą, gdzie biegną z pełną szpachlą tapety na twarzy, a ja nie. Stanęłam w miejscu, czekając. Żyję z dnia na dzień. Budzę się i nie mam żadnych planów dnia. Wstać, umyć się, ubrać, obudzić córkę, dać jej śniadanie, zaprowadzić do przedszkola, pójść do pracy, z niej wrócić... Po za tym wszystko jest totalną improwizacją. Poćwicze. Zjem. Pobawie się z dzieckiem. Wkurze męża. Całkowity spontan bez zegarka w głowie, bez odpowiedniej kolejności.

Czy te plany są ważne?
Po co te pieprzone organizatory?

Pieprzone tik-tak, tik-tak, co masz robić, bo nie zdążysz, nie zrobisz, zawalisz. Najgorsza kobieta dnia, miesiąca, roku. Dryń! Zapomniałaś o śmieciach. Dryń! Wisi niewyprasowana koszula. Dryń! Zapomniałaś kolejnej mało istotnej rzeczy  - łyżeczka w zlewie.

Pieprzone teraz, już, natychmiast.
Pieprzone tik-tak z tyłu głowy.
Kurde dokąd Wy tak biegiecie?

Człowieku idź do pracy, którą lubisz, a jak nie lubisz to Zmień to, albo pracę albo podejście, po drodze podziwiaj mróz na liściach, podziwiaj błękit nieba, uśmiechnij się do masy nieszczęśliwych ludzi. Bez planu. Bez instrukcji obsługi.

Drażni mnie to całe planowanie jakbyśmy piekli kolejne mdłe ciasto babci, która uważa, że 2 kg cukru to czysta miłość i nie można tego w żaden sposób zmienić, bo cała praca pójdzie na marne. Drażni mnie to ciągłe dążenie do perfekcji. Biegania. Skakania. Srania na zawołanie.

Idę ulicą i podobają mi się ptaki na trawnikach, nie jestem w stanie przejść obojętnie obok kota, mogę stać na pasach godzinę litując się nad kierowcami kiedy pada, bo to smutne, że ta minuta postoju zrobi im różnicę, mogę mieć niezłą frajdę widząc jak mała każdego dnia zachwyca się najdrobniejszym listkiem, płatkiem śniegu, pająkiem, czy biedronką, że dostrzega tą prostotę, że dostrzega to, co z definicji jest jasne i klarowne, nie planuje, dostrzega.

Dziewięćdziesiąt letni Dziadek mojego męża powiedział swojemu bratu o trzy lata młodszemu, żeby nie narzekał. Cytuję: Nie narzekaj, jak będziesz stał pod siebie to będziesz narzekał. No i prawda.

Wstajesz, czujesz nogi i ręce, możesz nimi ruszać, widzisz, nic Cię nie boli to znaczy, że jest dobrze, a nawet rewelacyjnie!
Po prostu żyjecie. Doceniajcie. Smakujcie. Czas szybko leci i większość pięknych chwil umyka gdzieś bezpowrotnie. Większość z nas mówi, że będzie jeszcze i na to czas, ale zobaczcie, nie ma czasu na to teraz to będzie potem? Spytajcie swoich dziadków i rodziców czy mają ochotę robić to co chcieli za młodu, czy mają czas na nie planowanie, spytajcie czego im zabrakło w Waszym wieku i dowiecie się, co tak naprawdę jest ważne.
Ja spytałam. Odpowiedź zawarta jest w tekście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każde najmniejsze słowo. Proszę, nie bójcie się szczerości. Ściskam gorąco :)